Philips SHE3590 - dokanałowe - 39.99 PLN Carrefour
Mają dobrą, szczegółową reprodukcję z lekkim przesileniem środka, w miarę donośną górą i mocarnym, suchawym basem, sięgającym najniższych zakresów. Niestety, bass ten jest naprawdę mocny tylko, gdy słuchawki osadzi się dość mocno w uchu, co już przestaje być komfortowe na długie posiedzenia. Ale to może wina moich małych uszeczków. Problem po części rozwiązuje fakt, że producent dał 3 rozmiary gumek (w sumie nie wiem czy to już standard). Da się wycisnąć z nich naprawdę sporo po maszkieceniu w EQ. Całokształt audio: płycej niż wysokiej jakości reproduktory, ale dobrze, jak na ten przedział cenowy. Słuchawki bardzo polecam jako "drugą, awaryjną parę", tak jak u mnie, do telefonu czy laptopa na uczelnię, jak jest okienko i trzeba się odprężyć, a istnieje obawa uszkodzenie czy zagubienia droższej "pary numer jeden" na mieście. W tym temacie pozostając: nie wyglądają na zbyt trwałe. Gdzie się dało to odmówiono sobie dołożenia paru gram plastiku czy ogumienia do kabli, więc nie spodziewam się od nich długowieczności.
Esperanza EH129 - dokanałowe - 9.99 PLN Carrefour
Dźwięk jakościowo jak z wcześniej opisywanych głośniczków zasilanych z USB made by Creative. Jeśli macie tylko 10 zł na słuchawki, to lepiej ich nie kupujcie. Poczekajcie 15 minut aż zarobicie więcej i kupcie duże słuchafony za 20-30 zł. Dźwięk nie jest płaski, jest plastikowy. Reprodukcja bardzo nieprecyzyjna, guma niskiej jakości, nie trzyma słuchawek w uszach (w żadnym z trzech rozmiarów). Jeśli miałbym porównać najgorsze słuchawki, na jakie sobie pozwoliłem (wliczając nawet te no-name'y od czeskiego chińczyka za 59 CZK), to właśnie Esperanzy wygrały ten niechlubny tytuł "Sprzęt audio - największy chłam".
A w aptece pani powiedziała że jest tylko jeden rozmiar gumek.
Swoją drogą, ciekawa historia, kumplowi na moich oczach pokruszyły się gumki od tanich słuchawek dokanałowych. Na szczęście w dłoni, nie w uszach. Ciekawe czy udałoby się wywalczyć odszkodowanie za takiego "pasożyta" w uchu.
_________________ Jeśli otrzymałeś pomoc - pamiętaj o przyznaniu punktu Pomógł!
Kot byłego zeżarł mi 2 pary (!!) słuchawek Creative Aurvana Live!. Były świetne, ale jako że dodatkowo zdrożały (>200 zł) od już i tak sporej dla mnie ceny, to postanowiłam kupić 2x tańsze (99 zł), ale podobno niezłe słuchawki SuperLux HD681B. Nie było na stanie, więc biorę HD681, reszta to zabawa equalizerem w końcu (mam nadzieję). Dalej mam wyraźną pamięć słuchania Sennheiser HD201 (dobre za 69 zł) i CAL! (perfekcja za 190 zł kiedy ostatnio kupiłam), oraz mam jakieś nie wiadomo skąd Philips SHG-7210 (ciasne, małe, brzmią jak coś za 35 zł i kosztowały ~70 zł) więc do nich porównam.
Co prawda nie rozgrzałam jeszcze SuperLuxów, to i tak testuję
Nazwa - cena - brzmienie; wygoda; ficzersy.
Sennheiser HD201 - 69 zł - czyste brzmienie, relatywnie słaby bas (co mi nie przeszkadzało); bardzo wygodne (cały dzień roboczy zwykłam w nich siedzieć); długi kabel.
Creative Aurvana Live! - 190 zł - bardzo czyste brzmienie, płaskie; średnie (nie na duże uszy, co mi nie przeszkadzało ), miękkie poduszki obite przyjemnym skóroplastikiem, zamknięte i dobrze izolujące, nie zauważyłam przegrzewania ani niewygody nawet po wielu, wielu godzinach; krótki kabel (dobry do telefonu czy lapka) z przedłużaczem (dobry do desktopa czy coś) co moim zdaniem jest świetnym rozwiązaniem. Same dobro.
Philips SHG-7210 - ~70 zł - o wiele lepsze niż marki Carrefour za 35 zł... i tyle. Brzmią odrobinę przytłumione, a potencjometr na kablu (ble) prawdopodobnie nie pomaga; małe gąbki pokryte tkaniną, niesamowicie niewygodne (ból uszu po <1 h) i chyba projektowane dla dzieci?; jedyne w tym porównaniu z mikrofonem, który jest w porządku.
UPDATESuperLux HD681 - 99 zł - po rozgrzaniu: nie tak czyste, jak CAL! (daleko doń), i zdecydowanie nie tak płaskie (mocny bas, który jednak się nie rozlewa ani nic; equalizer wystarcza)... lepsze w brzmieniu od Sennheiserów, ale trzeszczą na zbyt wysokiej głośności (Sennki radzą sobie tam lepiej); znacznie mniej wygodne od Sennheiserów i CAL!, potrafią trochę zagrzać, mimo że półotwarte; 2-3 godziny to absolutne maksimum komfortu; podobnie długi kabel, z jakiegoś powodu bardzo gruby (kotoodporny?). W sumie żałuję zakupu, mimo że CAL! kosztują dwa razy tyle.
Generalnie poza Philipsami wydaje mi się, że cena odpowiada jakości
Za pieniążki z pidżamy kupiłem sobie części do własnego mikrofonu. Opiera się na wkładce pojemnościowej i wzmacniaczu z https://sklep.avt.pl/avt2392.html
Nie mam karty dźwiękowej na USB i nie mogę z tej pociągnąć prądu, dlatego wzmacniacz zasilany jest baterią 9V. Miał być w stereo, ale przez przypadek odlutowałem rezystor 100k z jednego z wzmacniaczy, a następnie go zgubiłem, (rezystor, nie wzmacniacz)
Poniżej próbka dźwięku z takiego mikrofonu. Najpierw suchy głos, potem po szybkiej obróbce (redukcja szumu+eq+kompresja):
Za cenę 50 zł można by było spokojnie zrobić dwa takie mikrofony (prawdę mówiąc to ja kupiłem właśnie części na dwie sztuki, ale nikt nie chciał takiego, więc miałem robić stereo). Moim zdaniem jakościowo wypada dużo lepiej niż jakikolwiek mikrofon ze sklepu w tej cenie
Postanawiając zadbać o swój stan zdrowia i rozpoczynając codzienne treningi na basenie doszedłem do wniosku, że samo pływanie jest zajęciem niebywale nudnym i dobrze by było jakoś sobie ten czas umilić. Po przegrzebywaniu internetu w poszukiwaniu taniego rozwiązania mojej małej niedogodności doszedłem do wniosku, że są to rozwiązania bardzo niewygodne i rzucające się w oczy (buła z odtwarzacza pod czepkiem, kabel do kąpielówek etc.). Stąd też postanowiłem podejść do problemu z innej strony - tej bardziej kosztownej. W sumie można było to rozwiązać za pół ceny, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia (powt.).
Kupiłem słuchawki wodoszczelne z wbudowanym akumulatorem i storage'm 4GB, a więc de facto jest to jednocześnie odtwarzacz. Słuchawki dokanałowe mają 8 zestawów gumek, z czego 4 są do odtwarzania pod wodą. Pierwsze wrażenie na basenie? Trochę za cicho, a przynajmniej na podcast po angielsku. Potem rozwiązałem to zmniejszając dynamikę dźwięku i podkręcając głośność na maxa. Do muzyki jest OK. Wszystko za sprawą wody opływającej ucho, która chlupie niemiłosiernie i faktu, że "gumki wodne" mają cienką membranę zamiast otworu w miejscu wylotu głośnika. Trudno, pływać wolniej nie zamierzam. Podczas biegania czy siłowni gumki koniecznie zmieniam, żeby czerpać pełnię dźwięku. A on sam nie jest kosmiczny - za takie brzmienie uważam to, co wypluwają z siebie moje AKG IP2. Dźwięk jest dość płaski, ale szczegółowy i dokładnie odwzorowany i bez podkreślonego basu. Da się to poprawić equalizerem, ale tylko po podłączeniu słuchawek do telefonu. Wtedy każdy może sobie ustawić barwę dźwięku jak chce - dla mnie dopasowały się naprawdę nieźle (przyciszyłem środek, podbiłem bas, założyłem nie-wodoodporne gumy). Urządzenie ma możliwość bycia sparowanym przez NFC i Bluetooth, więc zagra jak mu każecie.
Zakupiony przeze mnie model poza wygodą BT ma także pilota w postaci pierścionka na palec - w moim przypadku okazał się dość zbędny, bo po pierwsze słuchawki doskonale leżą w uszach, więc macanie przycisków na ich korpusie nie powoduje wypadania nawet gdy wszystko jest mokre, a po drugie pilot nie jest wodoodporny. Ponadto playlistę mam dobrze ułożoną, więc do przycisków sięgam bardzo rzadko. Nawigację ułatwia (a w zasadzie nadaje jej ogólny sens) miła pani lektor, która nienaganną angielszczyzną opisuje każdą wykonaną za pomocą wymacanego przycisku akcję - poza zmianą głośności. Każda akcja to inny ton beepu, po którym pani mówi "power on/playing folder/next file/next folder/pause/battery low) etc. A właśnie. Producent deklaruje, że da się zagrać na nich przez 8 godzin na jednym ładowaniu. W moim wypadku była to prawda, mimo, że słuchałem z głośnością ustawioną na najwyższy poziom, ale może to wynikać z faktu, że w międzyczasie podłączyłem urządzenie dwa razy do komputera - jest to jego droga pozyskiwania energii. Do zestawu dołączona jest "stacja dokująca", którą wpina się do kompa w celu ładowania i wymiany danych. Z komputerowego USB urządzenie naładowało się do pełna w 1.5h. Transfery też ma znośne, zapis na poziomie 8 MB/s.
Reasumując: urządzenie to służy do odtwarzania muzyki tylko w konkretnych sytuacjach, w których istnieje obawa, że inne (pewnie lepiej brzmiące słuchawki) ucierpią z powodu zalania albo urwania kabla, tudzież nie posiadacie słuchawek, które usiedzą w uchu podczas biegania. Swoich AKG IP2 dalej będę używał w domu i na kosiarce, czy w sytuacjach, gdzie kabel mi nie przeszkadza, ale uważam je za świetny patent na basen czy do biegania. Owszem są tańsze modele tego rozwiązania Sony i teraz widzę, że niewiele bym stracił idąc w stronę wersji bez pilota, ale z drugiej strony tam nie miałbym EQ, które robi naprawdę dużo. To nie jest sprzęt dla audiofila (niestety, mimo tego, że cena to trochę sugeruje), tylko dla osoby aktywnej (lub, tak jak w moim wypadku, udającej aktywną ).
Czy polecam? TAK, ale patrz akapit wyżej.
Cena: 599,00 PLN w Euro RTV AGD. I do tego 3 letnia gwarancja "połam - wymienimy" za 100 zł.
PS. Po pierwszym zapakowaniu danych na słuchawki nie chciały się włączyć, ale widać ktoś w Sony też tak miał i dodali "dziurkę reset", która rozwiązała problem... zawsze coś.
Nie patrzę na to z perspektywy złotówek, ale z perspektywy możliwości, jakie one dają.
No bo potrafisz posłuchać Undertale OST będą 2 metry pod wodą?
Cena, przyznaję, zaporowa. Jest tańsza wersja tych słuchawek, bez BT, NFC i pilota, za 299, Sony NWZ-W273: http://www.euro.com.pl/ip...73-czarny.bhtml
Ale BT uważam za gwóźdź programu tej "drugiej" połowy ceny (mam w nosie NFC i ten pilocik, chociaż przyznaję, że jest wygodny, szczególnie w bieganiu).
Słuchawki bezprzewodowe są żałosne, beznadziejne, wszystkie brzmią bardzo, bardzo źle, w żadnym wypadku nie ma sensu takich kupować, nie mają nic wspólnego z dźwiękiem i w ogóle tandeta, nie kupuj.
Chcę kupić słuchawki bezprzewodowe. Koniecznie nauszne, zamknięte. Może ktoś coś polecić? Najbardziej mnie interesuje, aby było jak najmniej szumów przy ciszy, akceptowalny dźwięk, bateria minimum 15 godzin i przede wszystkim stacja dokująca, w której są sensownie zaprojektowane styki, a nie np. okrągły wtyk czy, o zgrozo, micro USB. No i ogólna wytrzymałość konstrukcji, ale dzięki wspaniałomyślności producentów i krótkim "shelf life" bardzo ciężko jest o sensowne opinie na temat tego aspektu kiedy jeszcze produkt jest w sprzedaży.
Spoiler:
Mam dosyć przewodów, nie umiem poprawnie korzystać ze słuchawek na kablu. Co prawda moje obecne TDK po paru modyfikacjach (splitter audio na super glue w miejscu wejścia) i czterech wymianach kabla sygnałowego nadal brzmią zadowalająco, no ale połamałem je. Nieumyślnie, rzecz jasna. Zdejmując je z głowy. Teraz są sklejone taśmą. Zawodność kabli jest w moim przypadku na tyle uciążliwa, że może spróbuję je kompletnie wyeliminować. Nie spodziewam się również jakości dźwięku gorszej, niż w słuchawkach za 80 zł, pomijając szumy, ale przecież można słuchawki włączać wtedy, kiedy się czegoś chce słuchać.
Problem w tym, że jak guglasz odpowiednio głęboko każdy z tych modeli, to czy to po angielsku, czy po polsku - znajdą się ostre słowa krytyki na temat jakości dźwięku, do tego stopnia, że niektóre indywidua uznają je za kompletnie bezużyteczne i "niesłuchalne". Może ludzie ci są po prostu nadwrażliwi, ja tam nie jestem audiofilem, chociaż lubię, kiedy wyraźnie słychać wszystkie instrumenty w utworze. Bo w końcu ktoś ten utwór musiał wymasterować na tyle, że praca kompozytora/producenta nie poszła na marne i nie ma tak, że niektórych dźwięków nie słychać. Nie monitoring, ale zadowalająca separacja częstotliwości i głębia. Co dla kogo jest zadowalające, jakie kto ma ucho - tego nie wiem.
Więc jeżeli ty znasz jakiś model nausznych bezprzewodowych godny polecenia, śmiało. Jeżeli zauważasz karygodne wady podlinkowanych przeze mnie słuchawek, których ja nie zauważam, podziel się tym. Będę wdzięczny.
Spoiler:
Do użytku na zewnątrz kupię sobie Roccat Syva , poza Morelami są nawet po 75 zł. I jakieś pianki firmy Snab zamiast gumek. Zbyt wiele nie potrzeba, dokanałowe dobrze tłumią same w sobie, są wygodne, lubię je, mają prawie zawsze dobry bas a te z wyglądu są fajne i mają mikrofon z którego często korzystałem podczas rozmów, kiedy pierwszy kabel od TDK mi jeszcze działał. Akceptuję je jako produkt zużywający się, poddałem się indoktrynacji koncernów.
_________________ Jeśli otrzymałeś pomoc - pamiętaj o przyznaniu punktu Pomógł!
Z mojego doświadczenia z opiniami sprzętu audio w internetach jest tak, że jeśli ktoś mówi, że coś brzmi źle, to to brzmi źle. Nawet jeśli pozostałe 90% mówi, że jest OK. Zastanowiłbym się, jeśli jedna na 100 opinii jest negatywna, wtedy idziemy do jakiś testów, ale jeśli pojawia się kilka osób mówiących o "płaskim dźwięku, zlewających się instrumentach, suchym tonie" to najczęściej jest to zgodne ze stanem faktycznym. Musisz pamiętać, że po globie chodzą ludzie słuchający muzyki z głośników laptopa i tacy też mają dostęp do internetu i prawo do wystawiania opinii. I jak taki człowiek z charczących głośniczków przestawi się na słuchawki za 39,99, to jasne, że napisze "jakość dźwięku bardzo dobra, mocne basy". Szczególnie nie sugeruj się masą pozytywów na morelach, mają zauważalny problem z akceptowaniem opinii negatywnych (wiem z autopsji, że 2/5 i 1/5 przechodzą za drugim, trzecim razem dopiero).
Co do słuchawek bezprzewodowych. Tylko kilka pozytywnych recenzji sprzętu jest mnie w stanie przekonać do zakupu czegoś takiego. Żadnych komentarzy ze sklepu czy ceneo, a najlepiej upolować w sklepie i zażądać odsłuchu. No chyba, że wolisz się pobawić w testera jak ja to po prostu kup najdroższe z twojego zestawu .
EDIT: Po przejrzeniu szczątkowej ilości materiałów (niestety, recenzji jako takich jest prawie nic) stwierdzam, że nawet te średnio-zaufane źródła podają informacje o szumach w przypadku tańszych propozycji, plastikowość i trzeszczenie materiału droższych Panasoniców i sporadyczne rozłączanie droższych Sony. Wszystkie mają dźwięk co najwyżej OK. Poszukaj jakiś AKG może?
EDIT2: Z tymi szumami sytuacja nie jest do końca klarowna. Ludzie podłączają te słuchafony do różnych rzeczy, główne telewizorów i komputerów ze zintegrowaną k. dźwiękową. Może się okazać, że sam wzmacniacz i metoda transferu dźwięku nie wywołują zakłóceń, natomiast pojawiają się one od źródła dźwięku i czuła aparatura w słuchawkach je przenosi na głośnik (sam się zdziwiłem jak zauważalny może być to efekt, jak wpiąłem niskoimpedacyjne EP 630 do zenbuka). Tak jak mówię - ciężko stwierdzić bez odsłuchu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum